Jeżeli chodzi o technikę rozpoznawania emocji za pomocą urządzeń, to aktualnie jest to bardzo lukratywna dziedzina badań. Firmy coraz chętniej spoglądają w przyszłość, w której będą mogli przy pomocy komputerów czy nawet smartfonów odczytywać emocje siedzących przed nimi użytkowników. Jak się dowiedzieliśmy, duże plany w związku z takim odczytywaniem emocji ma jeden z największych serwisów społecznościowych na świecie: Facebook.
Technologia, która odczytuje emocje
Jeżeli chodzi o Facebooka, to przedstawiciele serwisu już w 2014 roku złożyli w amerykańskim urzędzie patentowym wniosek o uznanie skanera twarzy i ciała jako ich patentu. Nie oznacza to jednak, że Facebook ma w planach nas śledzić – za pomocą skanera twarzy chce automatycznie generować emoji, czyli używane przez nich emotikony. Oznacza to, że jeżeli użytkownik się uśmiechnie, automatycznie pojawi się uśmiechnięta emotikona – może to być zarówno komentarz do zdjęcia, jak i postu. W praktyce oznacza to jeszcze bardziej uproszczoną wersję dawania lajków: jeżeli użytkownik podniesie uniesiony przed kamerą kciuk, technologia Facebooka natychmiast zmieni ten gest na popularne „lubię to!”. Jest jednak pewien haczyk – żeby ta funkcja działała, użytkownik musi dać Facebookowi dostęp do swojego aparatu.
Na szczęście Facebook pracuje również nad innym rozwiązaniem dla osób, które nie chcą dawać serwisowi aż tak dużego dostępu do swoich telefonów. Facebook zapatruje się również na odczytywanie emocji bez użycia kamery w telefonie. Jest to zdecydowanie bardziej zaawansowana technologia, która polega na rozpoznawaniu emocji za pomocą prędkości pisania i rytmu. Przykładowo: jeżeli użytkownik będzie szybko pisał na klawiaturze, portal wytłuści tekst lub użyje dużych liter, co w netykiecie portalu oznacza krzyk i zdenerwowanie.
Oszczędność czasu
Załoga Facebooka utrzymuje, że dzięki tej technologii użytkownicy serwisu będą mogli zawierać więcej emocji w swoich wypowiedziach bez straty czasu na formatowanie. Mało tego – dzięki tej funkcji różne proponowane posty, w tym filmy, będą mu proponowane w zależności od nastroju. Jest to dość niebezpieczne działanie, zwłaszcza dla osób bardzo emocjonalnych lub zmagających się z różnymi problemami. Bo o ile prawie każdy internauta lubi oglądać śmieszne koty w internecie, tak tego rodzaju technologia otwiera agencjom reklamowym zupełnie nowe drzwi do kontrolowania emocji swoich klientów.